Florence z coraz stabilniejszym składem powoli wdrapuje się na szczyt swojej kariery. W marcu dostaje propozycję od BBC występu na ‘South by Southwest’. Pamiętny koncert, który Flo kończy skokiem do basenu i schowaniem się pod scenę, zapada w pamięć zespołowi MGMT do tego stopnia, że proponują oni support tym nierozpoznawalnym na świecie londyńskim artystom. Nie są jedyni- o support prosi także Pete Doherty. Wspólna trasa z MGMT pozwala młodym Maszynom występować na takich festiwalach jak Reading czy Leeds.
W czerwcu wychodzi pierwszy singiel- Kiss With a Fist. Chwilę później Florence zaprasza do swojego zespołu Isabellę Summers, która ma być stałą keybordzistką (mimo tego, iż nigdy nie grała na klawiszach, ale co to za problem? Przecież się nauczy!)
Zaczyna się intensywna praca nad pierwszym krążkiem Maszyn. Dziewczyny dniami i nocami przesiadują w Crystal Palace i nadają kształt przyszłym ‘Lungs’. Jedno jest pewne- nic w stylu Kiss With A Fist. To nie jest droga, którą chce kroczyć Florence, wizje są kompletnie inne. W tym czasie powstają takie hity jak Cosmic Love, Dog Days czy Between Two Lungs. Siłą napędową jest niewątpliwe bolesne rozstanie Florence z jej ówczesnym chłopakiem- Stuartem Hammondem. Ból i rozłąkę przekłada ona na kartki papieru i nuty, a także na tworzenie kolejnego teledysku wraz z Tabithą oraz Tomem Beardem- tym razem do DDAO.
Podczas jednego z nagrań dziewczyny zauważają na ulicy ‘kolesia, niosącego na plecach coś co wygląda jak budka telefoniczna owinięta w koc’. Owym kolesiem jest nie kto inny jak Tom Moth, utalentowany harfista i jak się szybko okazuje kolejny, już piąty członek FATM. Jego pojawienie się w zespole sprawia, że wszelkie efekty muzyczne nagrane za pomocą taniego i tandetnego Rolanda zostają zastąpione przez piękny dźwięk harfy. A więc co do tej pory mamy? Florence, która nie do końca wie jaką drogą powinna podążać, Isę – keybordzistkę, która nie potrafi grać na keyboardzie, za to jak nikt zna się na remixach, Roba- niespełnionego filmowca brzdąkającego na gitarze, Chrisa ciągle pouczanego przez Flo jak powinien, a w zasadzie jak NIE powinien grać na bębnach oraz Toma, który do tego całego bałaganu wkracza ze swoją harfą. Nie brzmi to dobrze? Nic bardziej mylnego